środa, 26 kwietnia 2017

ci....................

Cicho szaaa......maleństwo śpi. Maleństwo ma już trzy tygodnie i przyszło na świat siłami natury, jak to się pięknie nazywa. Jak dla mnie były to jakieś siły tornado i tsunami, którymi maleństwo pchało się na świat i których nie da się porównać do niczego, co wcześniej można było poczuć. Rozmiar tych sił i bólu na pewno nie jest porównywalny do bólu zęba, jak ktoś to określił ani do obrączki, którą ktoś próbuje przecisnąć nie przez palec, ale całą dłoń. To jakiś prymitywny rodzaj bólu, prosto z trzewi, o którym szybko się zapomina i który nie daje o sobie zapomnieć.
A potem przyplątała się do nas infekcja, i matka z córką brały antybiotyki i lulały się wydeptując te same ścieżki w szpitalnym pokoju, ja półprzytomna ze zmęczenia i nieprzespanych nocy, wpatrując się w okno na drogę krajową i wzgórza. A trzeba przyznać, że widok z okna miałyśmy pierwszorzędny.
Jesienią i zimą bałam się tej wiosny, bo wiosną miałam rodzić.
Jaka ulga, że poród mam za sobą i że Ona już jest.

piątek, 2 grudnia 2016

die Sehnsucht in mir.

Ostatnio włączyła mi się jakaś dziwna tęsknota za Edynburgiem, o tyle dziwna, że przecież to było, minęło i nie wróciłam do naszego cudownego kraju wczoraj, tylko ponad pięć lat temu. Fakt, że po pięciu latach mieszkania tam. A pięć lat to szmat czasu. I przecież trzy ostatnie voyage do miasta E. były z różnych względów średnio udane i to już nie było to same miasto, a może tylko tak mi się wydawało. A może to przez to, że mam teraz więcej czasu, żeby chociażby powspominać, a może to tęsknota za przestrzenią, morzem i górami w jednym? A może to wizyta O. u nas ostatnio spowodowała tę nostalgię albo zwykłe porównanie jakości życia tu i tam? albo w porównaniu z tym pięknym miastem wszystkie inne wydają się mało atrakcyjne, malownicze i przestrzenne? albo zwyczajnie to miasto ma w sobie coś takiego, że raz na jakiś czas ta tęsknota będzie wracać?
***
Ostatnio mało podróżujemy, praktycznie w ogóle. Wakacje w Turcji przepadły, raz że akurat wypadły na czas panujących tam zamieszek i zamach stanu, dwa, że już wtedy źle się czułam i mdłości miałam przeokropne, także nie było sensu ryzykować i lecieć tam i nic z tych wakacji nie mieć, a tylko się stresować. Z resztą takie wakacje to nie podróżowanie, tylko turystyka.


wtorek, 10 listopada 2015

aromatol.

Gdybym codziennie pracowała tyle, co dzisiaj, miałabym czas, żeby się poszwendać po Nadodrzu, które to jest o niebo sympatyczniejsze niż Trójkąt.